Monogeneza a różnorodność języków. Co na temat języka mówi Biblia?
Europejska refleksja nad językiem sięga swoimi źródłami czasów starożytnych. Wywarły na nią wpływ zarówno wyobrażenia biblijne, interpretowane i rozwijane przez Ojców Kościoła i uczonych żydowskich, jak i myśli starożytnej Grecji kontynuowane przez autorów rzymskich: Cycerona i Quintiliana w zakresie retoryki oraz Prisciana i Donatusa w zakresie gramatyki. W przeciwieństwie do Rzymu epoki klasycznej średniowieczni uczeni europejscy na ogół nie znali greki.1 Z dorobku myśli greckiej znane było im więc jedynie to, co istniało w przekładach łacińskich. Wpływy Arystotelesa na europejskie myślenie językowe mogło zaistnieć tylko dlatego, że od 6 wieku dysponowano łacińskim przekładem „De interpretatione” dokonanym przez Boecjusza. Natomiast dzieła Platona poznano dopiero w 15 wieku w przekładzie Marsilia Ficina, włoskiego filozofa i teoretyka sztuki. Również europejska recepcja Biblii możliwa stała się dopiero dzięki przekładom łacińskim. Najstarsze przekłady, tak zwane Vetus Latina, pojawiały się już w połowie 2 wieku. Jednak dopiero przekład św. Hieronima z przełomu 4 i 5 wieku stał się wersją najbardziej znaną i najczęściej używaną w liturgii Kościoła zachodniego. Przekład ten uznany w roku 1546 przez Sobór Trydencki za obowiązującą wersję Kościoła Katolickiego znany jest od tego czasu pod nazwą Wulgata. Zastąpiona została w roku 1979 przez wersję poprawioną zwaną Neowulgatą.
Wyobrażenia biblijne przez całe średniowiecze wywierały przemożny wpływ na pojmowanie początków języka i jego późniejsze zróżnicowania. Jeszcze na początku 14 wieku u zarania renesansu włoskiego będącego okresem wielkich przemian w historii poznania ludzkiego, Alighieri Dante omawiając genezę języka w „De vulgari eloquentia” posługuje się obrazami biblijnymi. Przywołuje sceny nadawania zwierzętom nazw przez Adama, rozmowy węża z Ewą oraz pomieszanie języków podczas budowy wieży Babel. Nawet w oświeceniowej Europie 18 wieku Étienne de Condillac wywodząc w swoim dziele „Essai sur l’origine de connaissances humaines (1746, wydanie polskie 1952) powstanie języka z doświadczeń zmysłów, przedstawia genezę języka w sposób, który budzi wyraźne skojarzenia ze scenami biblijnymi z Księgi Rodzaju. Wyraźne echa wyobrażeń biblijnych znaleźć można również w rozprawie Gottfrieda Herdera „Abhandlung über den Ursprung der Sprache” (1772), która stanowi pokłosie konkursu ogłoszonego przez Akademię Berlińską na temat pochodzenia języków. Herder widzi przyczynę powstawania języka w kognitywnej dyspozycji człowieka, w jego dążeniu do poznawania świata i porozumiewania się z innymi ludźmi. Rozwija swoje wywody w czterech tzw. prawach naturalnych, które wyraźnie nawiązują do epizodów biblijnych: do powstania pierwszego języka (lingua adamica), do komunikowania się pierwszych ludzi (Adam i Ewa), do zróżnicowania się języków (wieża Babel) oraz do jedności myśli we wszystkich językach (cud zielonoświątkowy).2
W roku 1866 francuskie stowarzyszenie Société de Linguistique de Paris podejmuje uchwałę, w której zakazuje przyjmowania prac na temat pochodzenia języków uzasadniając swą decyzję tym, że geneza języka nie może stanowić przedmiotu nauki, gdyż nauka opiera się na faktach pozytywnych, które w językoznawstwie stanowią jedynie języki poświadczone, martwe lub współczesne. Mimo to wielu uczonych nadal zajmowało się tym problemem. W epoce rozwoju językoznawstwa historyczno-porównawczego po fundamentalnych pracach Franza Boppa3 i Augusta Schleichera4 pytanie o początki języka było logiczną konsekwencją badania pokrewieństwa językowego i rekonstruowania prajęzyków. Jeśli nawet na przełomie 20 i 21 wieku pojawiają się prace na temat genezy języków, które tematyzują również biblijną wersję o pochodzeniu języka5, to warto przyjrzeć się w szczegółach, co na temat języka mówi Biblia6.
Biblijna wersja genezy języka znajduje się w Księdze Rodzaju Starego Testamentu i związana jest z opowieścią o stworzeniu świata i człowieka.7
Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. A ziemia była zupełnym pustkowiem, ciemność zalegała głębię wód, a tchnienie Boże unosiło się nad wodami.
I rzekł Bóg: Niech powstanie światło! I światło powstało. I widział Bóg, że
dobre jest światło. I rozdzielił Bóg światło i ciemność; nazwał światło dniem
a ciemność nocą. (Rdz 1, 1-4)
W cytowanym tu akcie stworzenia wyróżnić można trzy fazy:
-
Mówienie Boga, które wyprzedza akt stworzenia (Niech powstanie światło! I światło powstało.)
-
Działanie Boga po akcie stworzenia (I rozdzielił Bóg światło i ciemność.)
-
Nazwanie przez Boga stworzonych obiektów (Nazwał światło dniem a ciemność nocą.)
W podobny sposób postępuje Bóg przy stworzeniu nieba, ziemi i morza. I tu nadaje stworzonym przez siebie obiektom nazwy. Przy stworzeniu roślin i drzew, słońca i księżyca, ptaków, ryb i zwierząt, nazw im jednak już nie nadaje. Nadawanie tych nazw Bóg powierzył człowiekowi.
I stworzył Jahwe-Bóg z ziemi wszelkie dzikie zwierzęta i wszelkie ptactwo nieba,
I przywiódł je do człowieka, by się przekonać, jak on je nazwie. A każde stworzenie żywe miało nosić takie imię, jakie mu nada człowiek. Nadał więc człowiek imiona wszystkim zwierzętom domowym, ptactwu nieba i wszystkim dzikim zwierzętom. (Rdz 2, 27)
Człowiek nie nadaje więc stworzeniom nazw z nakazu Boga, gdyż Bóg przyprowadził je jedynie do człowieka, by przekonać się, jak on je nazwie. Człowiek czyni to samodzielnie, z własnej woli. Jako istota stworzona na obraz Boga robi to podobnie, jak przedtem czynił to Bóg. Człowiek już w chwili stworzenia, gdy Bóg tchnął w jego nozdrza oddech życia (Rdz 2, 7), został wyposażony w dar języka tak, iż teraz jest już w stanie samodzielnie nadawać nazwy obiektom. Ale nazywanie obiektów nie oznacza jeszcze pełnego władania językiem. Język to przecież nie tylko nazwy (wyrazy), ale również prawa łączenia wyrazów w wypowiedzi. Dopóki człowiek używał języka tylko do nazywania obiektów, dysponował jedynie protojęzykiem. Współczesne teorie o genezie języka uważają protojęzyk za wstępną formę poprzedzającą powstanie języka naturalnego wyposażonego w reguły gramatyki i składni.8
Pierwsza czynność językowa człowieka zawiera w sobie problem, którym europejska refleksja językowa zajmować się będzie aż do czasów współczesnych. Chodzi mianowicie o to, czy pierwszy człowiek nadawał obiektom nazwy dowolne, czy też nazwy odzwierciedlające ich istotę. Z jednej strony czytamy bowiem, że „każde stworzenie żywe miało nosić takie imię, jakie mu nada człowiek”, czyli człowiek mógł działać swobodnie, według swego uznania, z drugiej strony powstaje pytanie, czy człowiek nadawał stworzeniom zupełnie przypadkowe nazwy, niemające żadnego związku z obiektami nazwanymi. Dyskusja na ten temat występuje już w 4 wieku przed Chrystusem w Kratylosie Platona,9 w którym Kratylos reprezentuje pogląd o istnieniu naturalnego związku między nazwą a rzeczą, podczas gdy Hermogenes broni stanowiska, iż związek taki jest dowolny, gdyż istnieje jedynie na mocy umowy. Platon, autor dialogu, sporu nie rozstrzyga. Czyni to strukturalizm 20 wieku, przyjmując za de Saussurem tezę o arbitralności (dowolności) znaku językowego istniejącego dzięki niepisanej umowie społecznej. Tymczasem przyjęcie tezy o arbitralności wyrazów języków współczesnych bynajmniej nie wyklucza istnienia związku naturalnego między nazwą a rzeczą nazwaną w okresie filogenezy językowej. Wiele przemawia za tym, iż nazwy biblijnego Adama były nazwami wyrażającymi istotę obiektów nazwanych. Nadawanie nazw nie służyło jeszcze pierwszemu człowiekowi do komunikowania się z innymi ludźmi, bo takich jeszcze nie było. Adam był sam i nie było więc jeszcze warunków do żadnej umowy społecznej. Dzięki nazywaniu obiektów stworzonych przez Boga, obiekty te stawały się odzwierciedleniami w umyśle człowieka, obiektami duchowymi, i trudno przyjąć, że mogły to być jakiekolwiek dowolne nazwy niemające żadnego związku z obiektami nazwanymi. Nadawanie nazw przez człowieka nie było bowiem tylko aktem językowym, było przede wszystkim aktem poznawczym. Dla lepszego zrozumienia filogenezy językowej uczeni często powołują się na analogię do ontogenezy języka, do powstawania języka w jednostce ludzkiej. Warto więc przyjrzeć się dziecku, które uczy się języka ojczystego. Gdy dziecko spostrzega przedmiot, którego jeszcze nie zna, nie pyta, jak ta rzecz się nazywa. Stawia pytanie ontologiczne: co to jest? a nie funkcjonalne: jak to się nazywa?10 Dopiero, gdy dziecko otrzymuje na swoje pytanie odpowiedź w postaci „to jest x, y”, ów nazwany przedmiot staje się własnością dziecięcego umysłu. Dziecko dokonało aktu poznawczego, już wie, co to jest. Od tej chwili jest w stanie o tym przedmiocie pomyśleć i o nim mówić nawet wtedy, gdy tego przedmiotu nie ma w pobliżu. Natomiast, gdy dziecko uczy się drugiego, obcego języka, nie będzie już pytało „co to jest”, tylko: „jak to się nazywa” w obcym języku, bo „co to jest”, dziecko wie z własnego języka. Biblijny Adam znajdował się w sytuacji dziecka, które dopiero świat poznaje. Nie miał jednak nikogo, kto by mu w tym poznawaniu mógł pomóc. Pierwszy człowiek sam musiał dokonać aktu poznawczego poprzez samodzielne nazywanie obiektów. Jego nazywanie było zarazem aktem poznawczym, duchowym przywłaszczeniem sobie świata. Funkcja poznawcza jawi się więc w ujęciu biblijnym jako pierwotna funkcja języka. Funkcja komunikatywna na tym etapie jeszcze nie istnieje. Człowiek nie ma przecież jeszcze partnera, z którym mógłby rozmawiać. Nie ma też w Księdze Rodzaju żadnej wzmianki o tym, żeby człowiek przed upadkiem rozmawiał z Bogiem. To Bóg jednostronnie wydaje człowiekowi polecenia, ale nigdy nie słyszymy, żeby człowiek odpowiadał Bogu. Pierwsze słowa, które Bóg kierował do człowieka, były nakazem i groźbą.
I wziął Jahwe-Bóg człowieka i osadził go w ogrodzie Eden , aby go
uprawiał i strzegł. I przykazał mu Jahwe-Bóg: Możesz jeść do woli ze
wszystkich drzew ogrodu, ale z drzewa, które daje wiedzę o dobru i o
złu, jeść nie będziesz. Gdybyś z niego jadł, czeka cię pewna śmierć.
(Rdz 2, 15 -17)
Żeby człowiek mógł przestrzegać nakazu Boga, musiał oczywiście zrozumieć, co Bóg mu nakazał. Sam jednak do Boga się nie odzywa. Uczyni to dopiero po stworzeniu drugiego człowieka.
Stworzenie człowieka opowiedziane jest w Księdze Rodzaju dwukrotnie i za każdym razem trochę inaczej. Według wersji pierwszej, tzw. wersji elohistycznej (od nazwy Elohim ‘Bóg’), uznanej przez biblistów za młodszą, Bóg stwarza jednym aktem mężczyznę i kobietę.
I stworzył Bóg ludzi na obraz swój, na obraz Boga stworzył ich:
stworzył mężczyznę i kobietę. […] I rzekł do nich:
Płodni bądźcie i mnóżcie się, napełniajcie ziemię i ujarzmijcie ją.
Władajcie rybami morza i ptactwem nieba i wszelkim zwierzęciem
ruszającym się na ziemi. (Rdz. 1, 26 -28)
I tu Bóg daje ludziom polecenia, ale skoro pierwsi ludzie mieli ujarzmić ziemię i władać wszelkimi zwierzętami, to Bóg musiał ich wyposażyć w dyspozycje psychiczne, w tym w dyspozycje językowe, umożliwiające im wykonanie tych poleceń.
W wersji drugiej, tzw. wersji jahwistycznej (od nazwy Jahwe ‘Bóg’), uznanej za wersję starszą, Bóg stworzył najpierw mężczyznę (pojedynczego człowieka).
I ukształtował Jahwe-Bóg człowieka, proch z roli, i tchnął w jego
nozdrza oddech życia, i tak stał się człowiek istotą żywą. [....]
I rzekł Jahwe-Bóg: Niedobrze, by człowiek był sam; uczynię mu pomoc,
jak gdyby jego odpowiednik. Wówczas Jahwe-Bóg zesłał twardy sen na
człowieka. Gdy ten zasnął, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zakrył
ciałem. Z żebra wyjętego z człowieka ukształtował Jahwe-Bóg kobietę i
przyprowadził ją do człowieka. A człowiek powiedział: Teraz to jest kość
z kości moich i ciało z mojego ciała. Ona zwać się będzie mężową,
ponieważ z męża jest wzięta. (Rdz 2, 7-23)
Jest to pierwsza wzmianka o mówieniu człowieka. Dotychczas język służył mu jedynie do nazywania obiektów. Teraz, po stworzeniu drugiego człowieka, zaczyna używać języka w jego funkcji komunikatywnej, jako środka do przekazywania informacji.
Adam nazywa kobietę „mężową”, w oryginale starohebrajskim „išša”, co stanowi derywat utworzony od rzeczownika „išš” ‘mężczyzna’, i oznacza tyle co ‘pochodząca od męża’ („ponieważ z męża jest wzięta”). Po upadku i ukaraniu ludzi przez Boga kobieta otrzymuje od męża inną nazwę.
I mężczyzna dał żonie imię Chawwa, gdyż miała być matką wszystkich
żyjących . (Rdz 2, 20)
Imię Chawwa, (łac. Hewa, pol. Ewa) pochodzi od starohebrajskiego czasownika chawa ‘żyć’ i oznacza ‘dawczynię życia’. Jest rzeczą godną uwagi, że Adam nadając kobiecie imię w obu wypadkach używa wyrazów pochodnych (znał więc zasady słowotwórcze) i uzasadnia wybór nazw: mężowa, bo z męża jest wzięta, oraz Chawwa (Ewa), gdyż miała być matką wszystkich żyjących. Potwierdza to pośrednio przyjętą przez nas tezę, że człowiek nadając wcześniej obiektom nazwy, czynił to również wtedy w sposób oddający ich istotę. Znajomość języka przez człowieka na tym etapie nie sprowadzała się już tylko do znajomości słownictwa, do zbioru wyrazów. Teraz Adam w pełni władał już językiem także w zakresie gramatyki i słowotwórstwa, skoro umiał mówić i uzasadnić nazwy kobiety, oraz tworzyć nowe nazwy na podstawie nazw już istniejących.
Stworzenie kobiety pociąga za sobą fakt społeczny umożliwiający użycie języka jako środka do przekazywania informacji, ale także jako narzędzia do oddziaływania na innych. Rozmowa węża z kobietą, udokumentowana w Księdze Rodzaju, jest pierwszym aktem komunikacyjnym o charakterze perswazyjnym, użyciem języka do przekonywania i manipulacji. Konsekwencje tej rozmowy wskazują, że takie użycie języka jest dla ludzi niebezpieczne.
A ze wszystkich dzikich zwierząt, które utworzył Jahwe-Bóg, wąż był
najchytrzejszy. I odezwał się do kobiety: Czy doprawdy Bóg powiedział,
że nie wolno wam jeść ze wszystkich drzew ogrodu? A kobieta odpowiedziała
wężowi: Wolno nam jeść ze wszystkich drzew tego ogrodu. Tylko o owocach
drzewa, które jest w środku ogrodu, powiedział Bóg: Nie wolno wam
z niego jeść, nie wolno wam go dotykać, abyście nie pomarli.
I rzekł wąż do kobiety: Na pewno nie pomrzecie! Ale wie Bóg,
że gdy zjecie owoc z niego, otworzą się wam oczy i będziecie jak
Bóg wiedzieli, co dobre i złe. I spostrzegła kobieta, że owoc drzewa
był dobry do jedzenia i ponętny dla oka a nawet godny pożądania dla
zdobycia tej wiedzy. Wzięła więc jeden z owoców i jadła. Dała też
mężowi, który był przy niej. I on jadł. Teraz otworzyły się obojgu oczy
i poznali, że byli nadzy. (Rdz 3, 1- 6)
W powyższej rozmowie udaje się wężowi nakłonić kobietę do przekroczenia zakazu Boskiego. Pod wpływem perswazji węża uznała, iż owoc z drzewa wiedzy o dobru i o złu jest „godny pożądania dla zdobycia tej wiedzy”. Tymczasem mąż, który był przy niej, milczał, tak jakby dawał żonie milczące przyzwolenie. Kobieta jadła więc zakazany owoc i nakłoniła do tego również męża. Nie dowiadujemy się jednak, w jaki sposób kobieta zdołała nakłonić męża. O rozmowie Adama i Ewy przed zjedzeniem owocu nie ma tu ani słowa. Mogłoby się więc wydawać, że kobieta dała mężowi owoc w milczeniu. Z późniejszej relacji jednak wynika, że uwiedzeniu Adama towarzyszył akt słowny. Gdy bowiem Bóg oznajmia kary za przekroczenie swego nakazu, powiada do Adama:
Ponieważ usłuchałeś głosu żony i jadłeś z drzewa, z którego jeść ci zakazałem,
z twojej winy przeklęta jest ziemia. (Rdz 3, 17)
Adam usłuchał więc głosu żony. Ewa przemawiała do Adama, skusiła go aktem werbalnym, podobnie jak uprzednio uczynił to wąż w stosunku do niej.
Za przekroczenie zakazu Bóg karze ludzi bolesnymi uciążliwościami i wygnaniem z raju. Nie karze ich natomiast zakłóceniem mowy, mimo iż przekroczenie zakazu inicjowane było językiem. Ukaranie języka nastąpi dopiero później, gdy ludzie w swojej pysze będą próbowali dosięgnąć nieba i zbliżyć się do Boga podczas budowy wieży Babel.
Opowieść o wieży Babel zaczyna się relacją o wspólnocie etnicznej, która opuszcza pierwotne tereny zamieszkania i osiedla się na nowych ziemiach.
Cała ziemia11 używała wtedy jednej mowy, czyli tych samych wyrazów.
Gdy ludzie nadciągnęli ze wschodu, natrafili na nizinę w ziemi Szinear
i tam się osiedlili. (Rdz 11, 1-2)
Gdy ludzie opuszczają swe pierwotne siedziby i osiedlają się na nowych terytoriach, dochodzi po pewnym czasie do zróżnicowania językowego między językiem ludzi, którzy pozostali w starych siedzibach, a językiem tych, którzy wywędrowali. Dotyczyć to musiało także wspólnoty, która osiedliła się w krainie Szinear. Dopóki wspólnota żyje na jednym terytorium, używa wspólnego języka. Do zróżnicowania języka dochodzi dopiero po rozprzestrzenieniu się wspólnoty na nowych terytoriach. Jest rzeczą znamienną, że ludzie krainy Szinear budowali swoje miasto i wieżę m. in. po to, aby nie musieli rozpraszać się po całej ziemi:
Zbudujemy sobie miasto z wieżą, której szczyt dosięgnie nieba.
Tak zdobędziemy sobie rozgłos, abyśmy nie musieli rozpraszać się
po całej ziemi. (Rdz 11, 4)
Zamiar ten kończy się jednak dla ludzi tragicznie, gdyż zamiast zachowania jedności i wspólnego języka dochodzi do ich rozproszenia. Pycha ludzka, pragnienie zdobycia rozgłosu i sięgnięcia nieba, sprowadza na nich karę Boską.
A Jahwe zstąpił, aby zobaczyć miasto i wieżę, które budowali ludzie i rzekł:
Tworzą oni jeden lud i wszyscy mają tę samą mowę. To jest przyczyną ich
działania. Odtąd żadne zamierzenie nie będzie dla nich niewykonalne.
Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich mowę, aby już nie rozumieli się
wzajemnie. I tak rozproszył ich Jahwe stamtąd po całym świecie .
(Rdz 11, 5—8)
Osiągnięcie wspólnych celów wymaga od ludzi ciągłej komunikacji, porozumiewania się. Wspólny język jest warunkiem wspólnego działania, a porozumienie między ludźmi gwarantem, że „żadne zamierzenie nie będzie dla nich niewykonalne”. Skoro jednak wspólna mowa ludzi wykorzystana ma być do czynów niemiłych Bogu, jedyną drogą, by temu zapobiec, jest rozproszenie ludzi i pomieszanie ich języka tak, by nie mogli się już porozumieć.
Opowieść o wieży Babel zaczyna się od słów: Cała ziemia używała wtedy jednej mowy (Rdz.11,1). Z kontekstu wynika jednak, że określenie cała ziemia odnosi się nie do całego świata, lecz jedynie do terytorium krainy, w której zamieszkali ludzie przybywający ze wschodu, którzy tu tworzyli jeden lud i mieli tę samą mowę (Rdz.11,6). Jedynie mowę tego ludu pomieszał karzący Bóg, aby jego członkowie nie mogli się już ze sobą porozumieć i ukończyć budowę wieży sięgającej nieba. Nie dotyczy to jednak ludzi całego ówczesnego świata, gdyż ci posługiwali się już różnymi językami i nie było powodu, żeby poróżnić ich języki. Wynika to jednoznacznie z tekstu Księgi Rodzajów poprzedzającego bezpośrednio opowieść o wieży Babel (Rdz.10), w którym przedstawiono tzw. Tablicę Narodów. Mowa tu o tym, że ludy wywodzący się od synów Noego po potopie byli podzieleni według szczepów i języków, krajów i narodów (Rdz. 10, 20, 31). Biblia twierdzi więc w cytowanym tekście, że ludność całej ziemi jeszcze przed wydarzeniami w Babel była językowo podzielona i że stało to się w wyniku powstania nowych generacji i ich rozprzestrzenienia się po świecie. Zajmowanie przez ludzi coraz to dalszych, nowych terytoriów prowadzi bowiem do powstawania nowych wspólnot komunikatywnych, które z kolei w wyniku dalszego rozprzestrzenienia się stają się źródłem kolejnych nowych języków.
Teza ta jest zaskakująco podobna do koncepcji językoznawstwa historyczno- porównawczego, które z rekontruowanych prajęzyków, wywodzi wszystkie języki poszczególnych rodzin językowych poprzez dzielenie się wspólnot prajęzykowych. Można wprawdzie przyjąć, że owe hipotetyczne prajęzyki powstawały niezależnie od siebie w różnym czasie i w różnych miejscach (teza poligenetyczna), bez odpowiedzi pozostaje jednak uzasadnione pytanie, czy wszystkie zrekonstruowane prajęzyki nie wywodzą się z kolei z jakiegoś jeszcze starszego wspólnego pra-prajęzyka, języka pierwszych wspólnot ludzkich, które z różnych przyczyn rozprzestrzenili się po świecie. Rekonstrukcja owego pra-prajęzyka jest przy obecnym stanie wiedzy oczywiście niemożliwa, gdyż zamiar taki byłby podobny do hipotetycznego usiłowania historyków i antropologów do zrekonstruowania praludzkości.12 Refleksja o początkach języka napotyka tu swych granic. Wkraczamy bowiem na obszar, który dostępny jest nam jedynie w symbolach mitologii i wierzeń religijnych.
Językoznawstwo, zainteresowane genezą języka, może oczywiście zignorować przekazy mityczne i religijne jako nienaukowe i zachować w ten sposób ścisłość dowodzenia i sprawdzalność swoich uogólnień. Pozbawia się jednak w ten sposób poznania refleksji językowej kultur starożytnych wyrażanej w symbolach wierzeń i mitów. Nasz współczesny sposób rozumowania utrudnia odczytywanie przesłań symbolicznych. Przekazy mityczne i religijne przemawiają do nas nie jako przekazy symboliczne, jesteśmy skłonni brać je dosłownie i przez to stają się dla nas niezrozumiałe. Tymczasem warto spróbować nowego podejścia do wyobrażeń zawartych w przekazach symbolicznych, by na nowo je odczytać i przezwyciężyć przerwaną spójność dawnego myślenia symbolicznego i racjonalnego myślenia współczesnego. Przekazy charakterystyczne dla kultur starożytnych są bowiem symboliczną interpretacją świata, tak jak go kiedyś pojmowano.
Według przekazu biblijnego pomieszanie języków i rozproszenie ludzi po całym świecie było karą Boską za próbę zdobycia rozgłosu i sięgnięcia nieba. W zróżnicowanym językowo świecie porozumienie się ludzi różnych wspólnot było oczywiście niemożliwe, gdyż nie było jeszcze wśród nich nikogo, kto znałby kilka języków i mógł służyć jako tłumacz. Z biegiem czasu w wyniku kontaktów międzywspólnotowych pojawiali się jednak ludzie dwujęzyczni, których znajomość języka drugiego, choć wystarczająca w kontaktach międzywspólnotowych, nie była jednak doskonała. Sytuację taką opisuje Biblia w księdze Sędziów, gdzie wykorzystano dwujęzyczność ułomną Efraimitów do ich eksterminacji. Epizod ten opowiada o walkach Efraimitów z ludźmi ziemi Gilead. Gdy Efraimici zostali pokonani, Gileadczycy obsadzili przeprawy przez rzekę Jordan, by nie dopuścić Efraimitów na swoje terytoria.
Ludzie ziemi Gilead obsadzili brody Jordanu zamykając je dla Efraima.
Gdy więc który z uciekinierów Efraima mówił u brodu: „Chciałbym się
przeprawić”, pytali go ludzie Gileadu: „Czy jesteś Efraimitą?” A gdy
odpowiedział: „Nie”, mówili mu: „Wymów że tedy: szibbolet !” Gdy zaś
rzekł „sibbolet” - bo nie mógł tego wymówić poprawnie - chwytali go
i zabijali u brodów Jordanu. I tak padło w tym czasie z Efraima dwa tysiące
czterdziestu. (Sdz 12, 5-6)
Dla identyfikacji obcych, nienależących do własnej grupy etnicznej użyto tu chytrej sztuczki: sposobu wymowy niezgodnej z wymową własną. Efraimici byli zapewne ludźmi dwujęzycznymi, zachowali jednak w wymowie języka obcego przyzwyczajenie języka ojczystego i po sposobie niepoprawnej wymowy rozpoznano ich jako obcych. Starożytne obyczaje wojenne były okrutne. Według dzisiejszego prawa popełniono tu niewątpliwie zbrodnię wojenną. Wojna była już zakończona, a Efraimici pokonani. Uciekinierzy Efraima nie mogli więc już zagrozić zwycięzcom. A jednak zostali pojmani i zabici. Widać z tego, że masowe zabijanie ludzi za przynależność do innej grupy etnicznej, ma długie korzenie i nie było dopiero wymysłem 20 wieku.
Na opowieści o pomieszaniu języków podczas budowy miasta i wieży Babel nie kończy się jednak biblijna refleksja o języku. Historia o Zesłaniu Ducha Świętego, opowiedziana w Dziejach Apostolskich, stanowi bowiem jakby unieważnienie i przezwyciężenie babilońskiego pomieszania języków. Opowieść ta przedstawia sytuację, w której wielojęzycznemu tłumowi, ludziom zebranym w jednym miejscu, ma być przekazana informacja przez ludzi nie znających ich języków. Sprawa z ludzkiego punktu widzenia jest beznadziejna. To przecież Jahwe-Bóg sam doprowadził do wielojęzyczności, tak że teraz przekaz Apostołów do mówiących różnymi językami jest niemożliwy. Potrzebna więc nowa ingerencja Boga, aby niemożliwe stało się możliwe.
W dniu Pięćdziesiątnicy wszyscy się razem tam zebrali. Aż tu nagle
powstał szum z nieba, jakby zerwał się gwałtowny wiatr i napełnił cały dom,
w którym przebywali. Wtedy zobaczyli, że nad głowami każdego z nich pojawiły
się jakby języki ognia. A Duch Święty napełnił ich wszystkich, i zaczęli mówić
obcymi językami, jak im Duch dawał. Znajdowali się wówczas w Jerozolimie
mieszkańcy Judei i ludzie pobożni ze wszystkich narodowości. Narastająca wrzawa
ściągnęła mnóstwo ludzi, których zaskoczyło to, że każdy z nich słyszał, jak mówili
w jego ojczystym języku. Zaskoczeni ze zdziwieniem pytali: Czyż ci wszyscy,
którzy rozprawiają, nie są Galilejczykami? Jak to się dzieje, że każdy z nas słyszy
swoją rodzimą mowę? My Partowie, Medowie, Elamici, mieszkańcy Mezopotamii,
Judei i Kapadocji, Pontu, Azji, Frygii i Pamfilii, Egiptu, części Libii położonej koło
Cyreny i pielgrzymi z Rzymu, Żydzi i prozelici, mieszkańcy Krety i Arabowie
słyszymy, jak oni mówią w naszych językach o niezwykłych dziełach Bożych.
Byli tym wszystkim zaskoczeni i oszołomieni, pytając jeden drugiego:
Co to znaczy? Niektórzy szydzili i mówili: Upili się młodym winem. (DzAp 2, 1-13)
Przezwyciężenie babilońskiego pomieszania języków nie polega więc – jak widzimy – na przywróceniu pierwotnej jedności językowej. Zróżnicowanie języków pozostaje w mocy. Apostołowie inspirowani Duchem Świętym zaczynają mówić obcymi językami, przemawiają językami wszystkich ludów zgromadzonych w Jerozolimie. Przesłanie przekazane w tym fragmencie zdaje się wyrazić, że to, co pragną przekazać Apostołowie, można wyrazić w każdym języku. Prawda o dziełach Bożych jest uniwersalna, różny jest jedynie sposób jej przekazywania. Przekaz biblijny potwierdza więc różnorodność języków, wskazuje jednak zarazem, że u jej podstaw istnieje fundamentalna jedność ducha. Ludzkość potrafi przezwyciężyć różnice między językami, gdyż w sferze ducha wszyscy są sobie równi.
W europejskiej refleksji językowej 20 wieku powstała dyskusja na temat, czy różnice między językami dotyczą jedynie materialnej substancji języka (struktury powierzchniowej w ujęciu gramatyki generatywnej) czy też polegają one również na różnicy treści, na różnym pojmowaniu świata przez poszczególne języki, jak pojmują to kontynuatorzy poglądów Humboldta. Koncepcja gramatyki uniwersalnej natomiast zakłada istnienie uniwersalnego potencjału mowy i gramatycznego programu przyrodzonego umysłowi ludzkiemu, który leży u podstaw wszystkich języków różniących się jedynie w swojej strukturze powierzchniowej. Chociaż antropologia współczesna nie rozstrzygnęła jeszcze sporu, czy mowa ludzka pochodzi z jednego źródła, czy też powstała w różnych miejscach ziemi niezależnie od siebie, to głoszony przez generatywistów postulat wrodzonej natury języka wpłynął znacząco na współczesne kierunki językoznawcze.
Podsumowujmy, co Biblia pośrednio lub bezpośrednio mówi o języku!
-
Sam Bóg nadaje pierwsze nazwy obiektom przez siebie stworzonym. Nadanie nazw dalszym obiektom Bóg powierzył człowiekowi.
-
Nazwy nadawane przez człowieka były nazwami naturalnymi, które wyrażały istotę obiektów nazwanych.
-
Proces nadawania nazw przez człowieka był aktem poznawczym, w wyniku którego obiekty świata stały się własnością jego umysłu, cząstkami jego językowego obrazu świata.
-
Pierwotną funkcją języka była funkcja poznawcza. Funkcja komunikatywna pojawi się dopiero po stworzeniu drugiego człowieka.
-
Człowiek wyposażony został w dar języka, obejmujący zarówno zdolność do nazywania obiektów czyli tworzenia wyrazów, jak też łączenia wyrazów w wypowiedzi. Ta druga umiejętność pojawia się dopiero po zaistnieniu potrzeb komunikacyjnych.
-
Użycie języka jako narzędzia manipulacji prowadzi do nieszczęścia człowieka.
-
Zróżnicowanie języków jest wynikiem rozprzestrzenienia się ludzi. Przemieszczanie się wspólnot komunikatywnych prowadzi do procesów dezintegracyjnych i powstawania nowych języków.
-
Różnice między językami nie są aż tak głębokie, żeby nie mogły zostać przezwyciężone. U podstaw wszystkich języków istnieje fundamentalna jedność ducha.
-
Ludzkość mimo różnic językowych jest w stanie się porozumieć, gdyż w sferze ducha wszyscy ludzie są sobie równi.
Przesłanie biblijne porusza więc ważne i podstawowe kwestie językowo-poznawcze, którymi europejska refleksja językowa zajmować się będzie aż do czasów współczesnych. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, zważywszy, iż chrześcijaństwo i myśl antyczna stały u kolebki cywilizowanej Europy.
Przypisy
1 Jürgen Tabant, 2006: Europäisches Sprachdenken von Platon bis Wittgenstein. München, s. 33.
2 Jürgen Trabant, op.cit., s. 64, 174, 226.
3 Franz Bopp, 1833 – 1853: Vergleichende Grammatik des Sanskrit, Zend, Griechischen, Lateinischen,
Gothischen und Deutschen, 6 Bde, Berlin.
4 August Schleicher, 1861: Compendium der vergleichenden Grammatik der indogermanischen Sprachen,
Weimar.
5 Maurice Olender, 1989: Les langues du Paradis, Paris. *Merrit Ruhlen, 1991: The Origine of Language, New
York. * Arno Borst, 1995: Der Turmbau zu Babel. Geschichte der Meinungen über Ursprung und Vielfalt der
Sprachen und Völker, 4 Bde, München. *Jürgen Trabant / Sean Ward (Hrsg.), 2001: New Essays on the Origin of Language, Berlin, New York. *J. Aitchison, 2002: Ziarna mowy. Początki i rozwój języka. Warszawa. *M. Kuckenburg, 2006: Pierwsze słowo. Narodziny mowy i pisma. Warszawa.
6 W rozważaniach swoich wykorzystałem relacje przedstawione w pracach:
Tadeusz Żychniewicz, 1986: Stare przymierze. Warszawa; Zenon Ziółkowski, 1989: Najtrudniejsze strony Biblii. Warszawa; Claus Westermann, 1993: Genesis I - II. Darmstadt; Mirea Eliade, 2002: Die Schöpfungsmythen, Düsseldorf; Dietrich Steinwede / Dietmar Först (Hrsg.), 2004: Die Schöpfungsmythen der Menschheit, Düsseldorf; Michail L. Kotin, 2005: Die Sprachen in statu movendi, Bd. 1, Heidelber; Jürgen Trabant, 2006: op. cit.
7 Wszystkie cytaty pochodzą z Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu opracowanego przez zespół pod redakcją ks. Michała Petera (Stary Testament) i ks. Mariana Wolniewicza (Nowy Testament), Poznań 2004.
8 Ida Kurcz, 2000: Psychologia języka i komunikacji. Warszawa, s. 34-38 (tu dalsza bibliografia).
9 Josef Derbolav, 1972: Platons Sprachphilosophie im Kratylos und in den späteren Schriften. Darmstadt.
10 Zwrócił na to uwagę Michail L. Kotin , op.cit., s. 21.
11 Wyrażenie cała ziemia odnosi się do jednego terytorium, na którym ludzie mówili jednym językiem (przypis autorów polskiego przekładu).
12 W sprawie teorii nostradycznej głoszącej, że wszystkie języki świata wywodzą się z jednego źródła, patrz: Mary R. Haas, 1969: The Prehistory of Language. The Hague; Colin Renfrew, 1991: Before Babel. Speculations on the Origin of Linguistic Diversity. Cambridge Archeological Journal, vol. I.;Colin Renfrew, Daniel Nettle, 1999: Nostratic. Examining a Linguistic Macrofamily. (Papers in the Prehistoryof Languages). Cambridge.